Wiedzę trzeba czerpać od ludzi
Adam KlimekO specyfice naprawiania samochodów pod okiem kamer, dzieleniu się własną wiedzą i największych grzechach mechaników rozmawiamy z Adamem Klimkiem, najpopularniejszym mechanikiem w Polsce i gospodarzem telewizyjnego programu „Samochód marzeń - kup i zrób”.
Prowadzi Pan program telewizyjny „Samochód marzeń”. Co trzeba zrobić, żeby z mechanika samochodowego stać się gwiazdą?
Określenie gwiazda jest tutaj nieadekwatne, ponieważ absolutnie się tak nie czuję. Jestem natomiast dumny z możliwości współpracy z firmą TOTAL przy projekcie Team TOTAL, a także z faktu współtworzenia programu „Samochód marzeń” (będącego autorskim pomysłem). Założeniem programu było pokazanie widzom, że nie trzeba kupować nowszego samochodu, gdy tylko w starszym pojawiają się pierwsze problemy; że warto kupić starsze auto, do którego części są tańsze i niektóre naprawy można wykonać samodzielnie. Paradoksalnie dzisiaj im samochód nowszy, tym gorszy pod względem niezawodności. Kiedyś 10-letni samochód był uznawany za całkowicie bezpieczny. Cechował się również mniejszą awaryjnością. Dzisiaj samochód już po 5 latach potrafi się psuć. Blacha koroduje, plastiki trzeszczą, uszczelki parcieją i usterki gotowe. W końcu przychodzi moment, kiedy użytkownik traci cierpliwość i pozbywa się swojego samochodu.
Wielu mechaników nie chce się dzielić swoją wiedzą w obawie, że ktoś sam zacznie naprawiać swój samochód. Pan robi odwrotnie. Czy nie boi się Pan, że wyrosną z tego domowi naprawiacze?
Gdy zaczynałem swoją praktykę - jeszcze w czasach, gdy w zakładzie obok rzemieślnika pracował mistrz - nikt nie żałował mi wiedzy. Każdy chciał mnie czegoś od podstaw nauczyć. Dzisiaj, po kilkunastu latach od rozpoczęcia fachu, chcę dzielić się swoim doświadczeniem – szczególnie z młodym pokoleniem, które wiedzę na temat motoryzacji czerpie z Internetu, nie od ludzi. Tak na dobrą sprawę mój program trafia do osób, które są wyjątkowo zdeterminowane i zainteresowane samodzielną naprawą swojego auta. To nie jest przecież tajemna wiedza. Dla przykładu, w Internecie dostępnych jest wiele kursów programowania, ale to nie sprawia, że za chwilę napiszę swój własny software. Prędzej kupię gotowy produkt w sklepie z tą różnicą, że będę bardziej świadomym klientem. Uważam, że wiedzę dotyczącą motoryzacji lepiej czerpać ze zweryfikowanych źródeł. Naprawy według instrukcji wypisywanych na nieautoryzowanych forach dyskusyjnych mogą mieć tragiczne konsekwencje na drodze.
Dzięki programowi w telewizji stał się Pan ikoną polskiego mechanika. Czy jest coś, z czym mógłby sobie Pan nie poradzić?
Wielokrotnie powtarzałem, że moja wiedza w skali od 0 do 10 jest może na poziomie 3-4. Znam przynajmniej dwie osoby, które biją mnie pod tym względem na głowę. Gdy odbywałem praktyki moi mistrzowie przekazali mi bardzo cenną wskazówkę – jeśli znasz zasadę działania jakiegoś prostego układu, np. hamulcowego w rowerze, to w samochodzie będzie on działać dokładnie podobnie, z tą różnicą, że w aucie dojdą różne elementy dodatkowe, np. czujniki, ABS itp. Na samym początku zaczynałem od remontu silnika w maluchu i było to dla mnie przerażające doświadczenie. Ale gdy rozebrałem go 2-3 razy, zobaczyłem jak wygląda od środka, uzyskałem wskazówki od bardziej doświadczonego mechanika, uwierzyłem, że możliwa jest naprawa każdego samochodu.
Wyspecjalizowani w danej marce mechanicy mają może nieco więcej możliwości. Wiedzą, jak zaprogramować układy, jakie konkretnie czujniki czy elementy wykonawcze odpowiadają za usterki. Natomiast co do zasady, każdy mechanik może naprawić dowolny samochód. Choć w przeciwieństwie do wyspecjalizowanego eksperta, może mu to zająć więcej czasu. Czasami zdarza mi się zrobić jakiś szkolny błąd, co w przypadku nagrywania programu telewizyjnego jest bardzo stresujące. Jeśli element pęknie lub choćby się ukruszy, jego zamówienie wiąże się z czasem oczekiwania. W telewizji możemy zrobić wszystko poza kupieniem dodatkowego czasu. Naprawiając auto, na które mam zazwyczaj 2-3 tygodnie, muszę zawsze uważać, aby nie przekraczać terminów. Odcinek musi być wyemitowany o konkretnej godzinie, a wcześniej jeszcze zostać poddany obróbce, montażowi itp.
Jakie są największe grzechy popełniane przez mechaników?
Dwa główne grzechy mechaników, których klienci na ogól nie dostrzegają, to zaniedbanie i zaniechanie. Kiedy do warsztatu przyjeżdża samochód, np. z urwanym zderzakiem, to nie wystarczy wykonać naprawy na pół gwizdka, „bo przecież auto i tak jest w nienajlepszym stanie”. Mamy tu do czynienia z zaniedbaniem.
Zaniechanie ma miejsce, gdy mechanik podczas naprawy – np. układu hamulcowego – godzi się na zamontowanie tylko jednej nowej tarczy, bez ruszania drugiej. A przecież powinno się jeszcze wymienić klocki hamulcowe, prowadnice, płyn hamulcowy i inne. Dużym problemem jest dzisiaj fakt, że to klient dyktuje warunki naprawy, a mechanik nie jest w stanie mu odmówić. Kiedy pacjent przychodzi do lekarza, nie mówi, jakich lekarstw potrzebuje. Na rynku samochodowym mamy z kolei do czynienia z zalewem chińskich produktów, które może są i tańsze, ale ich wytrzymałość jest 5-krotnie mniejsza.
Mechanik powinien powiedzieć, że jeśli klient zdecyduje się np. na zamienniki łączników, to mogą one zacząć pukać już po kilku miesiącach. Przede wszystkim powinien odmówić naprawy lub zamontowania części, jeśli miałoby to wpłynąć na bezpieczeństwo kierowcy. Niestety w Polsce mechanikiem może zostać każdy. Nie ma ogólnych zasad, certyfikacji. Warsztaty często nie mają nawet wykupionego ubezpieczenia. Jeśli podczas naprawy samochodu stanie się jakieś nieszczęście i powstanie szkoda, mechanik wzruszy ramionami, proponując jedynie naprawę.
Jakie pojęcie o stanie samochodów mają ich właściciele, przychodząc do Pańskiego programu?
W naszym programie wiele osób ma dużą wiedzę teoretyczną, co wynika z ich miłości do swoich samochodów. Naprawdę rzadko zdarza się, aby ktoś przypadkowo chciał sprzedać swoje auto za pół roku i wymienić je na nowszy model. Ponieważ te osoby wiążą się ze swoim samochodem, mają dużą wiedzę na temat ich historii, a czasem wręcz na temat rzadkich unikatowych części. To jest bardzo pozytywne. Niestety wiedza teoretyczna często mija się z praktyką. Oczywiście można wiedzieć, którą kostkę należy wypiąć, ale podczas wymiany może pęknąć mocowanie, co wydłuży czas i zwiększy koszt naprawy. Często przychodzą do nas ludzie, którzy nie mogą sobie poradzić z jakimś konkretnym zagadnieniem. Chcą w szybki i prosty sposób naprawić samochód. Chciałbym przy tym podkreślić, że nie zajmujemy się odrestaurowywaniem pojazdów. Gdybyśmy chcieli zrobić samochód od podstaw, to i rok by nie wystarczył. A kto chciałby oglądać przez rok naprawę jednego auta?
Czy program „Samochód marzeń”, w którym w każdym odcinku pojawia się nowe auto, nie jest dla Pana swego rodzaju sprawdzianem?
Zawód mechanika samochodowego jest specyficzny. Kto nie siedział w zabrudzonym aucie, nie grzebał w jego wnętrznościach, raczej nie zrozumie tego fenomenu. Niesamowite jest dla mnie odkrywanie, w jaki sposób rozwijała się technologia pojazdów, co inżynier wymyślił, dlaczego zastosował takie, a nie inne rozwiązanie. Klientowi może wydawać się, że skoro przez lata naprawiamy jedno auto, to wiemy już o nim wszystko. Ale tak naprawdę nigdy nie ma takich samych napraw. Za każdym razem spotykamy się z innymi problemami i szukamy alternatywnych rozwiązań. Fascynujące jest to, że dzisiaj wiele rzeczy można zrobić w całkowicie nowatorski sposób, np. zastąpić w samochodzie zabytkowym stalowy przewód hamulcowy odpowiednikiem z miedzi. Dysponujemy drukarkami 3D. Wymiana i dorobienie uszczelki kiedyś potrafiło zająć kilka godzin, dzisiaj trwa 5 minut dzięki nowoczesnym silikonom.
Naprawa jakiego auta szczególnie utkwiła Panu w pamięci?
DeLorean DMC-12 - auto ikona. Plakat z jego wizerunkiem wisiał nad moim łóżkiem. Samochód ten wymyślił człowiek, który nie zajmował się profesjonalnie motoryzacją. Zbudował go, a następnie zaczął produkować. DMC był dla mnie fenomenem do czasu, gdy trafił w moje ręce. Szybko okazało się, że to samochód koncepcyjny, który nie powinien trafić do produkcji seryjnej. To był największy zawód, ale nie mógłbym się o tym przekonać, gdyby nie program „Samochód marzeń”. Przez 20 lat, gdy zajmowałem się sprzedażą aut, najbardziej ceniłem sobie kontakt z ludźmi i ich podejściem do motoryzacji. W naszym programie pojawiło się wiele wspaniałych osób. Była np. dziewczyna, która włożyła dużo pieniędzy i serca w naprawę trabanta z tragicznym nadwoziem. Poznaliśmy Pana Marka kolekcjonującego trabanty. Zgodził się sprzedać swój egzemplarz, który był prawdziwą perełką. W pamięci pozostają więc nie tylko same auta, ale też ich właściciele i ich historie.
Rozmawiał Maciej Blum








