Zaniżanie stawek roboczogodzin przez TU
Branża blacharsko-lakiernicza stoi w obliczu nowych wyzwań. Poziom kosztów, z jakim obecnie zmagają się warsztaty, niejako wymusza na ich właścicielach, żeby uważnie przyjrzeli się poszczególnym elementom biznesu. Zwłaszcza tym, które pomagają osiągać zysk i oczekiwany poziom rentowności.
- Poszukiwane są rozwiązania prawne, które zwiększają rentowność biznesu warsztatowego.
- Dokumenty wymagane przez towarzystwa ubezpieczeń w celu zweryfikowania zgłaszanych im spraw i przypadków napraw samochodowych.
- Prawa właścicieli pojazdów a treść ustanowionych przepisów.
- Wysokość stawki roboczogodziny – jak sytuacja wygląda obecnie? Co składa się na wysokość tej stawki?
- Warsztaty samochodowe na drodze postępowania sądowego: obawy właścicieli warsztatów, złożoność procesu, wymagana dokumentacja.
Coraz częściej właściciele czy osoby zarządzające warsztatami skłaniają się ku pełnemu kosztorysowaniu wszystkich wykonywanych przez serwis czynności powypadkowych oraz dochodzeniu należnego im wynagrodzenia od towarzystw ubezpieczeń.
W tym celu serwisy coraz śmielej sięgają po rozwiązania prawne, które zwiększają rentowność biznesu warsztatowego. W toku postępowania likwidacyjnego serwisy blacharsko-lakiernicze mierzą się jednak z korektami wykonanych przez siebie kosztorysów. Korekty te dotyczą przede wszystkim:
- czasu i zakresu czynności technologicznej naprawy,
- technologii lakierowania,
- części zamiennych,
- stawki RBH.
Każdy z powyższych elementów podlega odrębnej weryfikacji przez ubezpieczyciela oraz wymaga, by serwisy wydawały uzasadnienia zastosowanych operacji naprawczych czy lakierniczych. Coraz częstszą praktyką towarzystw ubezpieczeń jest także odliczanie od kwoty odszkodowania ceny pozostałości zdemontowanych części bądź uzależnianie wypłaty pełnej kwoty odszkodowania od przekazania ubezpieczycielowi tych części.
Spotyka się także warunek udokumentowania zniszczenia części, np. felgi. Przeciwko powyższej praktyce przemawia jednak argument, że zakwalifikowanie przez ubezpieczyciela części zamiennych jako niezdatnych do naprawy i wymagających wymiany oznacza, że ich dalsza eksploatacja jest niemożliwa, a więc że są to części całkowicie bezużyteczne.
Tym samym – zdemontowane elementy stają się częściami bezwartościowymi, natomiast czynnikiem potwierdzającym taką ich kwalifikację staje się kalkulacja naprawcza zatwierdzona przez ubezpieczyciela. Co więcej, skoro ubezpieczyciel zlecił operację wymiany uszkodzonej części, nie mógł tym samym ponieść żadnej szkody wskutek jej fizycznego nieodebrania. Już na marginesie należy zaznaczyć, że uszkodzone części w pojeździe pozostają własnością właściciela pojazdu, więc ich dalsze przekazanie lub uszkodzenie oznacza nieuprawnione rozporządzanie cudzym mieniem.
Elementem biznesu blacharsko-lakierniczego jest nieustannie „walka” o uzyskanie rzeczywistej, stosowanej przez serwis stawki roboczogodziny. Towarzystwa ubezpieczeniowe w postępowaniu likwidacyjnym akceptują ok. 50–70% wysokości tych stawek. O dopłatę do pełnej wartości warsztaty walczą więc w ramach postępowania sądowego.
Z obserwacji działań ubezpieczycieli wywnioskować można, że najczęściej wpłacana kwota bezspornej stawki roboczogodziny wynosi ok. 130–140 zł/rbh dla dużych serwisów niezależnych oraz ASO. Mniejsze serwisy nieautoryzowane spotykają się nadal z wypłatami na poziomie 100 zł/rbh, który przy obecnym poziomie kosztów prowadzenia tego rodzaju działalności jest nieakceptowalny.
Można jednak zaobserwować, że te z serwisów, które rozpoczynają spory sądowe z towarzystwami ubezpieczeń, już po pewnym czasie dostrzegają wyższe wypłaty na etapie ustalenia bezspornej kwoty odszkodowania. Ubezpieczyciel bowiem wie już, że dany serwis dochodzić będzie swoich roszczeń w sądzie, więc stosuje politykę optymalizacji kosztów przyszłego postępowania.
Jednym z bardziej problematycznych działań ubezpieczycieli w stosunku do serwisów blacharsko-lakierniczych jest także dokonywanie korekty wyłącznie końcowej kwoty na kosztorysie bądź fakturze VAT. Nie pozwala to w żaden sposób uzyskać odpowiedzi na pytania o rzeczywisty zakres dokonanej korekty. Ubezpieczyciele stosują w tym przypadku retorykę możliwości dokonania naprawy w ramach tzw. partnerskiej sieci naprawczej (Ilustracja 1.).
Ilustracja 1. Źródło: Kancelaria Adwokatów i Radców Prawnych Rok-Konopa i Wspólnicy sp. k.
Jakie obawy wstrzymują więc serwisy przed rozpoczęciem windykacji ubezpieczycieli na drodze postępowania sądowego? Czy jest to niepokój związany z długotrwałością całego procesu?
Nic bardziej mylnego. Ubezpieczyciele po złożonym pozwie bardzo często proponują ugodę w toku postępowania sądowego lub po prostu płacą należność w całości na podstawie nakazu zapłaty wydanego przez sąd. W ok. 30% spraw kierowanych do sądu zwrot środków dla serwisu odbywa się poprzez realizację wyroku po przeprowadzeniu pełnego postępowania sądowego.
Jeżeli jednak proces ten dotyczy wyłącznie niezgodności w stawce roboczogodziny, istnieją rozwiązania prawne, które pozwolą skrócić postępowania dowodowe i pominąć udział w procesie biegłego sądowego (Ilustracja 2.).
Ilustracja 2. Źródło: Kancelaria Adwokatów i Radców Prawnych Rok-Konopa i Wspólnicy sp. k.
Jeżeli jednak w procesie dochodzi już do powołania biegłego sądowego, to serwis (a w zasadzie jego pełnomocnik) powinien zadbać, aby biegły otrzymał precyzyjną tezę dowodową ze strony sądu. Co najistotniejsze, biegły dokonując weryfikacji stawek roboczogodziny na rynku lokalnym, powinien dokonać klasyfikacji serwisów pod kątem poziomu technologicznego oraz zweryfikować wyłącznie te serwisy, które nie posiadają podpisanej umowy z danym towarzystwem ubezpieczeń. Lub musi wykazać stawkę obowiązującą w serwisie poza umową i na podstawie umowy z ubezpieczycielem.
Zdarzają się jednak sytuacje, w których biegły odmawia wydania opinii w przedmiocie weryfikacji czy ustalenia stawki. Dlaczego?
MOŻE ZAINTERESUJE CIĘ TAKŻE
Po pierwsze: biegli wskazują, że gromadzenie informacji o stawkach za roboczogodzinę różnych warsztatów naprawczych i odnoszenie tych informacji do lokalizacji serwisów i szczegółów ich funkcjonowania jest analizą ekonomiczną rynku napraw pojazdów samochodowych i wykracza poza dziedzinę biegłego z zakresu techniki samochodowej czy motoryzacji.
Po drugie: biegli podkreślają także, że to ubezpieczyciele posiadają największą bazę danych w zakresie stawek stosowanych przez różne serwisy na rynku usług naprawczych, więc to oni powinni dostarczyć materiał dowodowy na tą okoliczność (Ilustracja 3.).
Ilustracja 3. Źródło: Kancelaria Adwokatów i Radców Prawnych Rok-Konopa i Wspólnicy sp. k.
Towarzystwo ubezpieczeń w postępowaniu sądowym broni swojego stanowiska, przedstawiając argumenty, które dotyczą możliwości naprawy pojazdu w tzw. partnerskiej sieci naprawczej oraz uzyskania za pośrednictwem ubezpieczyciela rabatów na części i materiały potrzebne do naprawy pojazdu.
W tym zakresie należy jednoznacznie podkreślić, że:
- To poszkodowany sam wybiera warsztat, który dokona naprawy samochodu.
- Stawki proponowane przez towarzystwo ubezpieczeń nie są rynkowe, a umowne i obowiązują jedynie między stronami umowy.
- Poszkodowany nie ma obowiązku naprawiać pojazdu najtańszym kosztem.
- Naprawa według kosztorysu ubezpieczyciela nie doprowadza pojazdu do stanu sprzed szkody.
Potwierdza to orzecznictwo polskich sądów, które podkreślają, że nie można wywieść obowiązku poszkodowanego do skorzystania z oferty naprawy pojazdu przez podmiot wskazany przez ubezpieczyciela, ani prowadzić do negatywnych następstw nieskorzystania z takiej propozycji. Ubezpieczyciel nie może narzucać podmiotów, z których usług poszkodowany może lub musi skorzystać, naprawiając uszkodzony pojazd.
Natomiast co do deklarowanych przez ubezpieczyciela rabatów, sądy wskazują, że sama informacja o rabacie nie dowodzi rzeczywistej możliwości nabycia jakichkolwiek części czy materiału lakierniczego za ceny wskazane przez ubezpieczyciela. Ostatnio w wyrokach polskich sądów obserwuje się także bardzo ciekawą tendencję w sprawach dotyczących likwidacji szkód z polis autocasco.
Dotychczas ubezpieczyciel powołując się na Ogólne Warunki Ubezpieczenia, nawet w wariantach serwisowych polisy, wypłacał niższe odszkodowanie, niż gdyby szkoda była likwidowana z polisy OC sprawcy. Sądy dostrzegły, że to ubezpieczyciel powinien wykazać, że kalkulacja serwisu została wykonana niezgodnie z OWU, więc powołanie dowodu z opinii biegłego powinno nastąpić z inicjatywy ubezpieczyciela.
Niektóre tezy z uzasadnień wyroków poszły tak daleko, że uznały za nieważne posługiwanie się zwrotem „średnia stawka stosowana przez warsztaty naprawcze”. Wszyscy zgodzimy się przecież, że serwis wykonując naprawę blacharsko-lakierniczą, niezależnie czy jest likwidowana z polisy OC sprawcy, czy autocasco, dokonuje identycznej naprawy, zgodnie z technologią producenta. Dlaczego więc poziom odszkodowania miałby być w obu przypadkach różny?
I wreszcie, dążąc do pełnej efektywności serwisów należy zwrócić uwagę na roszczenia kierowane do towarzystw ubezpieczeń, które nie powodują zwiększenia kosztów po stronie serwisu, a umożliwiają jedynie uzyskanie większej rentowności, jak np. płatne przechowanie pojazdu czy wyliczenie utraty wartości handlowej pojazdu. Wydaje się więc, że branża blacharsko-lakiernicza, choć niepozbawiona wyzwań, staje się bardziej świadoma swoich praw.
Rośnie też w niej coraz większe przekonanie o słuszności, a przede wszystkim realnej prawnej możliwości odzyskania wszystkich kierowanych do ubezpieczyciela roszczeń. Czy więc ubezpieczyciele będą każdorazowo wypłacać odszkodowania zgodne z wystawianą przez serwis fakturą VAT? Zapewne nie. Jednak skala niedopłat utrzyma się na obecnym poziomie tylko wtedy, gdy same serwisy będą na to pozwalać.