Tania ładowarka lepsza niż markowa? NOCO wyjaśnia, jakie są różnice
Czy ładowarka rzeczywiście jest potrzebna? A jeśli tak, to czy nie wystarczy jakiś najtańszy, podstawowy produkt dostępny na rynku? Oto dwa najpopularniejsze pytania, które zadają sobie użytkownicy współczesnych samochodów, kiedy na półce sklepowej lub w internecie widzą ładowarkę. NOCO wyjaśnia, jaką rolę odgrywają obecnie ładowarki i czym realnie różni się markowy sprzęt od tanich zamienników.
Większość kierowców jest przekonana, że problem rozładowanego akumulatora dotyczy wyłącznie posiadaczy starych, podniszczonych modeli samochodów. Inny popularny mit to taki, że do ładowania akumulatora wystarczy najtańszy prostownik. Rzeczywistość wygląda jednak nieco inaczej.
Współczesne samochody mają spory problem z samodzielnym doładowywaniem akumulatora, co drastycznie skraca jego żywotność. Współczesna elektronika pokładowa i rozwiązania konstrukcyjne w zasadzie uniemożliwiają stosowanie najprostszych ładowarek, którymi można jedynie zepsuć zarówno akumulator, jak i obwód ładowania. Co więcej, ostatnia deska ratunku, czyli wymiana akumulatora na nowy, nie jest już tak bezproblemowa, jak dawniej.
Mit pierwszy: mam młody samochód, więc temat akumulatorów mnie nie dotyczy
Niestety – jest to błędne założenie. Współczesne samochody mają bardzo rozbudowaną elektronikę pokładową oraz sporo „prądożernego” wyposażenia. Typowym problemem modeli luksusowych jest np. samoczynne rozładowywanie akumulatora podczas postoju na parkingu. Skarży się na to wiele osób, które pozostawiają auta na lotniskowych parkingach lub które jeżdżą nimi okazjonalnie. Fakt, że z trudem, ale jednak udaje się w końcu uruchomić samochód, nie oznacza, że pojazd natychmiast doładuje akumulator.
Niestety, w większości przypadków auto zaczyna jeździć z niedoładowanym akumulatorem. Jeśli kierowca nie wybierze się w dalszą, kilkugodzinną trasę, niski poziom naładowania akumulatora może utrzymywać się miesiącami, co drastycznie skraca żywotność akumulatora.
Innym „pożeraczem” prądu są popularne systemy start/stop. Wielokrotne, samoczynne uruchamianie silnika podczas jazdy w mieście sprawia, że akumulator rozładowuje się stosunkowo szybko. Wielu kierowców zwróciło zapewne uwagę na wyświetlający się komunikat – „działanie systemu start/stop chwilowo niemożliwe”. Oznacza to zazwyczaj, że akumulator jest już na granicy wyczerpania i system odłącza wszelkie dodatkowe odbiorniki prądu, aby w razie potrzeby działał jeszcze rozrusznik... Bardzo duża grupa samochodów z systemem start/stop jeździ w taki sposób miesiącami, a to oznacza, że mają bez przerwy niedoładowany akumulator.
Mit drugi: wystarczy mi najtańsza ładowarka
Najtańsze ładowarki oczywiście wytwarzają prąd umożliwiający ładowanie akumulatora. Tyle tylko, że nie potrafią prawidłowo dobrać jego wartości do poziomu rozładowania akumulatora. Chodzi przynajmniej o dwie istotne kwestie: dobór napięcia do rozpoczęcia procesu ładowania oraz niezbędne zmiany napięcia w procesie ładowania. W obu przypadkach ryzykujemy zniszczeniem akumulatora lub niepowodzeniem w procesie ładowania, zwłaszcza jeśli akumulator był głęboko rozładowany.
MOŻE ZAINTERESUJE CIĘ TAKŻE
Najtańsze ładowarki nie chronią w żaden sposób elektroniki pojazdu przed podaniem zbyt dużego napięcia, iskrzeniem lub omyłkowym, błędnym podpięciem biegunów. Każda z tych pomyłek może zakończyć się kosztowną wizytą w warsztacie.
Mit trzeci: najwyżej kupię nowy akumulator
To fakt, akumulatory można kupić łatwo i wszędzie. Niestety, po pierwsze – do większości współczesnych modeli samochodów są one stosunkowo drogie. Po drugie – ich wymiana jest w zasadzie niemożliwa bez użycia komputera warsztatowego.
Chodzi o to, że pojazdy zaopatrzone w system start/stop, a także wszystkie mikrohybrydy są wyposażone w akumulatory AGM (Absorbed Glass Mat, czyli wykonane z użyciem płynnego elektrolitu zaabsorbowanego w separatorze wykonanym z maty szklanej) lub EFB (Enhanced Flooded Battery, czyli z większym zbiornikiem elektrolitu, płytami ze stopu ołowiu, wapnia i cyny oraz dwustronnymi separatorami z mikrowłókien polietylenu i poliestru). Oba typy są znacznie droższe od starych akumulatorów kwasowo-ołowiowych i nie da się ich zastąpić starszymi, tańszymi odpowiednikami.
Problem drugi to konieczność „poinformowania” samochodu, że akumulator został wymieniony. Bez podłączenia odpowiedniego komputera diagnostycznego nie da się tego zrobić, a elektronika pojazdowa będzie traktować nowy akumulator jak stary i dość szybko go zniszczy.
W dzisiejszych czasach warto wyposażyć się w nowoczesną ładowarkę i okresowo – np. raz na 2-3 miesiące – podłączać do niej akumulator bez wyciągania go z pojazdu. Oczywiście jest to porada dla osób, które mają takie techniczne możliwości (garaż, źródło prądu na parkingu). Pozwoli to nie tylko uniknąć niespodziewanych problemów z rozruchem, ale także znacznie wydłuży żywotność każdego akumulatora.
mówi Sławomir Gosławski, NOCO
Źródło: NOCO