Rośnie popularność samochodów elektrycznych. Można naładować je nawet w domu i wciąż jeździć znacznie taniej niż autem spalinowym
Po polskich drogach jeździ już ponad 50 tys. pojazdów potrzebujących prądu zamiast węglowodorów. Rosnąca cena energii nie zmniejszyła atrakcyjności jazdy autem elektrycznym, gdyż olej napędowy i benzyna podrożały jeszcze bardziej. W efekcie dystans 100 km przejedziemy znacznie taniej e-pojazdem niż podobnej klasy samochodem spalinowym.
- Pomimo wysokich cen Polacy przekonują się do samochodów elektrycznych – w pierwszej połowie 2022 roku liczba rejestracji aut typu BEV wzrosła o blisko 99% r./r.
- Przy ładowaniu w domu koszt przejechania 100 km elektrykiem wynosi dzisiaj ok. 13 zł – to blisko 4 razy mniej niż dla podobnego auta spalinowego zużywającego 7 l/100 km.
- Jednak ładowanie na ultraszybkiej stacji, w 15 minut kosztuje nawet 60 zł i wciąż należy do rzadkości.
- To efekt słabej infrastruktury – na koniec czerwca w Polsce były 2232 ogólnodostępne stacje ładowania. 70% z nich to wolniejsze instalacje z prądem przemiennym (AC) o mocy nieprzekraczającej 22 kW.
- Bez względu na miejsce poboru energii jazda autem elektrycznym jest bardziej opłacalna niż spalinowym.
Kierowcy coraz przychylniej patrzą na auta elektryczne
W Polsce systematycznie rośnie ilość rejestracji osobowych aut elektrycznych. Jak podaje Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), w pierwszym półroczu 2022 roku wydano 4807 sztuk nowych pojazdów z napędem typu BEV (w pełni elektrycznych). To o 98,8% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Z kolei aut PHEV (połączenia silnika spalinowego z elektrycznym z możliwością ładowania z „gniazdka”) zarejestrowano 4964 sztuki – o 11,4% więcej niż w okresie styczeń- czerwiec 2021. Biorąc pod uwagę zarówno tradycyjne, jak i alternatywne rodzaje napędu jedynie hybrydy (HEV) oraz pojazdy zasilane LPG mogą jeszcze pochwalić się wzrostami rejestracji – odpowiednio o 22,4 i 4,5%. Zdecydowanie tracą z kolei pojazdy spalinowe – wydania aut benzynowych spadły w pierwszym półroczu tego roku o 21%, a zasilanych dieslem aż o 31% Auta z napędem alternatywnym są wciąż zdecydowanie droższe od spalinowych. Wysokie ceny rekompensują jednak niższe koszty użytkowania.
Ładowanie elektryku w domu – 100 km nawet 40 zł taniej niż autem spalinowym
Po polskich drogach jeździ już ponad 50 tys. pojazdów potrzebujących prądu zamiast węglowodorów. Rosnąca cena energii nie zmniejszyła atrakcyjności jazdy autem elektrycznym, gdyż olej napędowy i benzyna podrożały jeszcze bardziej. W efekcie dystans 100 km przejedziemy znacznie taniej e-pojazdem niż podobnej klasy samochodem spalinowym.
Auto elektryczne można ładować w bezpłatnych punktach np. w centrach handlowych, na ogólnodostępnych stacjach najpopularniejszych operatorów, a także na dość drogich, ale ultraszybkich instalacjach m.in. przy autostradach. Jednak pomijając punkty bezpłatne, najniższe koszty ładowania elektryka poniesiemy, robiąc to we własnym domu.
– Ładowanie pojazdu prądem przemiennym AC za pomocą kabla EVSE czy stacji naściennej typu wallbox zgodnie z taryfą G11, gdzie średnia cena po obniżce VAT w czerwcu 2022 roku wyniosła 0,67 zł/kWh, przy założeniu średniego zużycia energii na poziomie 20 kWh/100 km to wydatek rzędu 13 zł. Porównując tę kwotę do ceny benzyny na poziomie 7,3 zł/l i zużycia paliwa 7 l/100 km, koszt poruszania się samochodem spalinowym wyniesie około 51 zł. Oznacza to znaczne oszczędności w przypadku użytkowaniu auta elektrycznego – ok. 4-krotnie niższy koszt „domowego” ładowania względem zakupu benzyny – wylicza Karol Kubiak ze SPIE Building Solutions firmy montującej stacje ładowania.
Im szybciej, tym drożej. Ale dalej tylko na ogólnodostępnych stacjach
Minusem zasilania e-pojazdu w warunkach domowych jest jego późniejszy zasięg, który ogranicza do poruszania się jedynie na niewielkich odcinkach, po mieście lub najbliższej okolicy. Osoby, które planują dalszą podróż, muszą więc skorzystać z ogólnodostępnych stacji ładowania.
Według Licznika Elektromobilności na koniec czerwca 2022 roku w Polsce funkcjonowały 2232 ogólnodostępne stacje ładowania pojazdów elektrycznych (4427 punktów). W samym czerwcu uruchomiono ich 42 (74 punkty). Łącznie ok. 70%. z nich stanowią wolniejsze ładowarki prądu przemiennego (AC) o mocy mniejszej lub równej 22 kW, a tylko niespełna 30%. to szybkie stacje ładowania prądem stałym (DC). Wybór oraz dostępność instalacji będą miały wpływ na wysokość poniesionych kosztów podróży.
– To, ile na ogólnodostępnej stacji zapłacimy za ładowanie elektryka, zależy od tego, czy będziemy ładować go prądem AC (wolniej), czy skorzystamy z punktu prądu stałego DC (szybciej). W przypadku wolniejszego ładowania uzupełnienie energii akumulatora na dystans 100 km potrwa ok. 2 godzin i będzie kosztować ok. 30-40 zł. Jednak jeśli taką operację będziemy chcieli skrócić do 15 minut np. na ultraszybkiej stacji przy autostradzie, cena może wynieść nawet 60 zł – dodaje Karol Kubiak ze SPIE.
Infrastruktura wciąż niewystarczająca. Ceny prądu mogą sprawiać niespodzianki
Pomimo że stacji ładowania systematycznie przybywa, ich liczba jest wciąż stosunkowo uboga i oscyluje w granicach 1%. wszystkich dostępnych na terenie Unii Europejskiej. Powoduje to, że kierowcy elektryków wyruszając w dłuższą podróż, muszą dokładnie zaplanować trasę tak, aby przewidzieć w jej trakcie możliwość naładowania baterii. Dodatkowy fakt, że funkcjonujące na terenie kraju stacje należą do różnych operatorów, powoduje zróżnicowanie cen dystrybucji energii. W efekcie w różnych regionach za takie samo ładowanie pojazdu elektrycznego możemy zapłacić różne ceny.
– Ładowanie w domu jest bez wątpliwości najtańszą i najbardziej przewidywalną opcją. W przypadku ogólnodostępnych punktów jego cena wzrośnie dwukrotnie, a poza miastem nawet i czterokrotnie. Jednak biorąc pod uwagę, że tradycyjne stacje paliw przy autostradach również oferują wyższe ceny, jazda na prąd jest tańszą alternatywą w każdym wariancie. To, ile zaoszczędzimy, zależy przede wszystkim od wyboru miejsca ładowania, rodzaju ładowarki oraz czasu, który jesteśmy w stanie poświęcić – podsumowuje Karol Kubiak ze SPIE.
Źródło: Brandscope