Spokojnie, to tylko „drobna” usterka

Maciej Blum
Maciej Blum
14.11.2016

Do napisania tego artykułu skłoniły mnie dane, do których udało mi się dotrzeć dzięki uprzejmości firmy Wimad – dostawcy sprzętu marki Hunter na polskim rynku. Informacje dotyczyły pomiarów geometrii zawieszenia w samochodach odwiedzających ASO.

Powszechnie znana jest jakość badań na stacjach kontroli pojazdów. Według statystyk tylko 2% samochodów odjeżdża z wynikiem negatywnym, co jest ewenementem wręcz na skalę światową, szczególnie w sytuacji, jeśli weźmie się pod uwagę wiek samochodów poruszających się po naszych drogach. Wynika z tego, że praktycznie każde auto przyjeżdżające na przegląd przechodzi go bez problemu. Może jest to prawdą, ale niedawno opublikowane na portalu gazetaprawna.pl informacje mówią, że 40% pojazdów poruszających się po naszych drogach nie ma ważnych badań technicznych. To też jest prawdopodobne, ponieważ te pojazdy, które nie mają badań, po prostu nie przyjeżdżają na przeglądy do SKP, co sprowadza się do tego, że wspomniane 2% dotyczy tylko samochodów, które w ogóle na SKP się pojawią.

Przytoczone przez „Gazetę Prawną” 40% samochodów bez przeglądu oznacza, że mowa jest o liczbie około 8 milionów samochodów, co już powinno uruchomić sygnał ostrzegawczy mówiący o tym, że skala jest przerażająca.

Dzięki danym udostępnionym mi przez firmę Hunter w statystykach na temat stanu technicznego pojazdów można pójść o krok dalej. Firma ta udostępniła swoje urządzenia do kontroli geometrii zawieszenia kilku wybranym serwisom autoryzowanym w kraju celem kontrolowania każdego samochodu, który z jakiegokolwiek powodu przyjeżdża na przegląd. Po zbadaniu 3946 samochodów okazało się, że w 77% występował problem z geometrią zawieszenia. Mowa tutaj jest tylko o samochodach badanych na recepcji w autoryzowanych serwisach różnych marek, które przystąpiły do programu kontroli.

Wyniki tych badań skłaniają do dwóch refleksji. Pierwszą z nich jest fakt, że badane były samochody, które jeżdżą do serwisów autoryzowanych, co oznacza, że są to pojazdy zadbane i raczej młodsze od średniej na polskich drogach. Do ASO na przeglądy okresowe przyjeżdżają samochody, których wiek rzadko przekracza 5 lat. Jest to uwarunkowane faktem, że na taki czas zazwyczaj udzielana jest gwarancja przy podpisywaniu przez klienta umowy serwisowej. Prawdopodobnie odsetek wszystkich pojazdów poruszających się po drogach i mających problem z geometrią zawieszenia jest jeszcze wyższy, z tym że nikt bez wyraźnej potrzeby tego nie kontroluje. A mógłby.

Drugim dość istotnym wnioskiem jest fakt, że nowo sprzedawane samochody nie przechodzą tak zwanych „zerowych przeglądów”, co oznacza, że po zjeździe z lawety po transporcie praktycznie od razu są rozkonserwowane i trafiają do salonu lub nawet prosto do klienta. Przy podpisaniu umowy klient oczywiście otrzymuje tablice rejestracyjne i dowód osobisty z podbitym przeglądem na 3 lata. Co to oznacza? Otóż to, że samochód nie zostaje sprawdzony po wyjechaniu z fabryki, a jest wielce prawdopodobne, że jest on rejestrowany w stanie wymagającym przynajmniej korekty ustawień geometrii zawieszenia. Skąd ten wniosek? Otóż w fabryce każdy samochód sprawdzany jest pod kątem geometrii zawieszenia na stanowisku kontrolnym. Po tym samochód trafia na pociąg/statek, którym jest transportowany do centrum dystrybucyjnego, z którego do ASO jest przewożony lawetą. W czasie wszystkich swoich podróży samochód jest przypinany do podłoża za koła. To oznacza, że każde unieruchomienie samochodu wprowadza jakieś naprężenia w zawieszeniu. Wynika to ze specyfiki samego zabezpieczania ładunku. Po dowiezieniu samochodu do dealera ten zjeżdża z lawety i trafia do salonu.

W czym problem?

Największym problemem okazuje się być sam system badania technicznego pojazdów. Otóż mimo, że nie ma wymogu badania nowych pojazdów, to w tej grupie znajduje się całkiem sporo tych, które mają jakąś usterkę w geometrii zawieszenia. Idąc dalej – w ruchu ulicznym może uczestniczyć samochód, który jako nowy był na przykład rozbity i naprawiony. Wystarczy, że przy uszkodzeniu pojazdu nie było policji i dowód rejestracyjny nie został zatrzymany. Dodatkowym argumentem przemawiającym za badaniem samej geometrii zawieszenia podczas przyjmowania samochodu do naprawy jest również możliwość zarobku. Nawet przy badaniu, za które nie pobiera się opłat, można przedstawić klientowi raport pomiarowy z wynikiem badania. Dalsza decyzja o ewentualnej naprawie uszkodzonego zawieszenia należy do klienta. W ten sposób jeden z autoryzowanych sprzedawców był w stanie w ciągu jednego miesiąca sprzedać części do zawieszenia za około 40 tysięcy złotych i wykonać prace, których roboczogodziny były wycenione na kolejne 40 tysięcy złotych. Przy urządzeniu, którego cena wynosi 50–80 tysięcy złotych, możliwa jest amortyzacja w bardzo krótkim czasie.

Planowane zmiany?

Do sejmu trafił w zeszłym miesiącu projekt powołujący rządowe stacje diagnostyczne. Oczywiście nie uleczy on tych samochodów, które nowe wyjeżdżają z salonu i już mają jakąś usterkę, ale ma być lekarstwem na tych kierowców, którzy ociągają się z przeglądem samochodu w SKP. W kraju powstanie sieć nowych stacji kontroli pojazdów działających pod nadzorem Transportowego Dozoru Technicznego (TDT). Ma ich być 16, czyli po jednej na województwo. Zadaniem takiej stacji kontroli pojazdów ma być przeprowadzenie badania okresowego w przypadku, kiedy kierowca spóźni się i nie przyjedzie na badania w wyznaczonym w dowodzie rejestracyjnym terminie. Inne stacje kontroli pojazdów w takiej sytuacji odeślą kierowcę z przysłowiowym kwitkiem. Cena takiego „ekstra” badania technicznego ma być też „ekstra” i wynosić 250 złotych. W projekcie nowelizacji ustawy Prawo o Ruchu Drogowym zaproponowano, aby właściciel pojazdu miał 30 dni po terminie na wykonanie badania w każdej z dostępnych stacji kontroli pojazdów. Po tym terminie zobowiązany będzie do wykonania badania tylko w wyznaczonej rządowej stacji kontroli pojazdów.

Plan rządu jest jasny – zmusić kierowców do stawiania się na przeglądach. Jak wspomniałem wcześniej – około 40% samochodów na naszych drogach porusza się bez ważnego badania technicznego. Otwarte pozostanie więc pytanie – jak rząd chce zmusić do zrobienia przeglądu tych, którzy go po prostu nie robią i jeżdżą dalej?

O Autorze

Tagi artykułu

Zobacz również

autoExpert 1–2 2025

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę