Niemiecka sieć ładowarek nie nadąża za rozwojem elektromobilności
Trzeba rozbudować sieć stacji ładowania pojazdów elektrycznych i ułatwić korzystanie z nich – takie wnioski płyną z ostatniego spotkania przedstawicieli niemieckiego rządu i gospodarki. Problem w tym, że nie ustalono, jak ten plan wcielić w życie.
Nasz zachodni sąsiad kilka miesięcy temu zwiększył dotacje dla tych, którzy decydują się na zakup samochodu elektrycznego. W efekcie liczba nowych rejestracji e-pojazdów z miesiąca na miesiąc rośnie. Sieć stacji ładowania rozwija się jednak znacznie wolniej niż cały rynek elektryków: w niektórych regionach trzeba się sporo naszukać, aby znaleźć ogólnodostępną ładowarkę, a ich dostawcy stosują różne systemy rozliczania płatności, co utrudnia życie użytkownikom.
Kwestia ta jest również problematyczna dla rządu niemieckiego, który od dawna uznaje rozwój elektromobilności za podstawowy sposób osiągnięcia średnio- i długoterminowych celów klimatycznych. Nie mówiąc już o samych producentach, którzy, starając się sprostać zaleceniom Unii, w ostatnich latach wypuścili na rynek całą masę elektrycznych modeli samochodów.
Jest plan, ale mglisty
Na ostatnim spotkaniu przedstawicieli rządu i gospodarki niemieckie Stowarzyszenie Przemysłu Motoryzacyjnego (VDA) podkreślało, że aby osiągnąć rządowy cel miliona ogólnodostępnych stacji ładowania do 2030 r., trzeba by tych stacji stawiać 2 tys. tygodniowo. Obecnie powstaje ich zaś zaledwie 200 na tydzień, zaś w całych Niemczech funkcjonuje ich raptem 30 tysięcy. Na dzień dzisiejszy to wystarczy, ale jeśli liczba nowych pojazdów elektrycznych będzie rosnąć w takim tempie, jak obecnie, już niebawem przed stacjami ładowania mogą zacząć tworzyć się kolejki. Nadal brakuje ich m.in. na parkingach supermarketów i centrów handlowych, lotniskach czy dworcach.
Uczestnicy spotkania zgodzili się, że należy przyspieszyć rozwój infrastruktury ładowania. Problem w tym, że nie podjęli żadnej decyzji, która miałaby to umożliwić. Jak zapowiedział minister gospodarki Peter Altmaier, jego ministerstwo pracuje właśnie nad stworzeniem jednolitego, ogólnoeuropejskiego systemu płatności za ładowanie e-pojazdów, który umożliwi korzystanie z ładowarek także tym, którzy nie mają smartfona czy karty kredytowej – i to również poza granicami kraju.
Podaż nie nadąża za popytem
Niemcy borykają się z jeszcze innym problemem: wysokie dopłaty na zakup elektryków spowodowały, że ich producenci mają trudności z zaspokojeniem szybko rosnącego popytu. Samochody wyprzedają się na długo przed ich wyprodukowaniem, co powoduje, że czas oczekiwania na dostawę zamówionego pojazdu coraz bardziej się wydłuża. Jak podaje niemiecki Urząd ds. Transportu Drogowego, w listopadzie liczba sprzedanych elektryków sięgnęła 29 tysięcy – pięć razy tyle co w listopadzie ubiegłego roku. W tym samym czasie sprzedaż hybryd wzrosła o 177%, a hybryd plug-in sprzedano prawie 4 razy więcej niż rok wcześniej. W porównaniu z ogólną liczbą nowych rejestracji to wciąż jednak kropla w morzu potrzeb.
Z perspektywy producentów samochodów gra jest warta świeczki: sam tylko Volkswagen zamierza w ciągu najbliższych pięciu lat zainwestować w elektromobilność 35 mld euro. Cóż jednak z tego, jeśli klient nie będzie mógł wygodnie doładować swojego samochodu – w domu, przy okazji zakupów czy w miejscu pracy? Problem ten szczególnie dotkliwie odczuwają mieszkańcy wsi i małych miast, gdzie stacje ładowania są raczej wyjątkiem niż regułą. I trzeba go szybko rozwiązać: rząd chce bowiem, aby do 2030 r. po niemieckich drogach jeździło 10 mln elektryków. Słupki sprzedaży wskazują zaś, że może ten cel osiągnąć: według prognoz tylko w przyszłym roku liczba rejestracji nowych pojazdów elektrycznych i hybrydowych może wzrosnąć do 500-600 tysięcy.
Czy sieci energetyczne dadzą radę?
Pozostaje jeszcze kwestia zarządzania siecią energetyczną. Przy tak dużej liczbie e-pojazdów już za kilka lat może dojść do tego, że jednocześnie do sieci podpiętych zostanie kilka milionów samochodów. Eksperci są bowiem zgodni, że w przyszłości będziemy je ładować głównie we własnych garażach. Wskazuje na to choćby zainteresowanie niedawno wprowadzoną w Niemczech dotacją do zakupu prywatnych ładowarek. Jak szacuje rząd, do dziś w całych Niemczech zarejestrowano 94 tys. prywatnych punktów ładowania pojazdów elektrycznych. A to oznacza, że wkrótce większość pojazdów może być ładowana wieczorami, gdy ich właściciele wrócą z pracy.