Wciąż brak prawdziwej „zielonej” rewolucji

13.11.2017

Rewolucja w dziedzinie e-mobilności to już rzeczywistość. Ale w pełni zrównoważone pojazdy oznaczają więcej niż tylko zerową emisję. Równie ważne są odpowiednie procesy produkcyjne i recykling baterii. Wśród zagadnień, którymi należy się zająć, trzy zasługują na szczególną uwagę.

Samochody elektryczne są siłą napędową rewolucji e-mobilności. Jednak w celu promowania powszechnej dystrybucji tych pojazdów i mówienia o prawdziwie „zielonej” rewolucji do rozwiązania pozostaje jeszcze kilka kwestii. Rozpraszanie energii podczas składania zestawów akumulatorów, wykorzystanie surowców takich jak lit i kobalt – ograniczone ilościowo i często wydobywane metodami zanieczyszczającymi – oraz większe zapotrzebowanie na energię elektryczną w celu ich naładowania są to trzy zmienne związane z cyklem produkcyjnym pojazdów elektrycznych. Jeżeli nie zostaną odpowiednio rozwiązane, mogą udaremnić pozytywne skutki niskiej emisji związanej z ich wykorzystaniem.

Rynek akumulatorów

Rynek akumulatorów (zgodnie z badaniami rynku Transparency będzie wart 75 miliardów dolarów w 2024 r.) stanowi największe wyzwanie czekające na świat motoryzacyjny. Tutaj będzie rozgrywana przyszłość i sukces elektrycznego samochodu, gra warta setki miliardów dolarów i angażująca kilku graczy. Od producentów samochodów do producentów komponentów, nie wspominając o firmach zaawansowanych technologii, które chcą zwiększyć swoje możliwości biznesowe na rynku akumulatorów. Muszą one wziąć pod uwagę „ekologiczny” wkład oczekiwany od tych pojazdów. W rzeczywistości pojazdy elektryczne osiągają znacznie lepsze wyniki pod względem emisji niż ich tradycyjny odpowiednik, z drugiej strony, łańcuch produkcyjny wykazuje pewne wady w odniesieniu do zrównoważonego rozwoju. Pierwszym elementem, który należy rozważyć, jest dostępność surowców potrzebnych do produkcji akumulatorów, takich jak lit i kobalt. Dwa metale (obfity pierwszy, dość rzadki drugi) często są wydobywane za pomocą metod zanieczyszczających, a odbywa się to w krajach, w których przestrzeganie praw człowieka nie jest respektowane.

Połowa światowych globalnych złóż litu znajduje się między Chile, Argentyną i Boliwią, a kobalt pochodzi z bogatych kopalni w Kongo. Popyt na te metale spowodował wzrost cen i skłonił firmy wydobywcze do poszukiwania nowych złóż. Tymczasem producenci samochodów próbują zdobyć zasoby, które wkrótce mogą okazać się niewystarczające. Ten ostatni aspekt to sygnał ostrzegawczy na temat dostępności przyszłych dostaw. Jednak odpowiednia długoterminowa wizja przemysłowa może uczynić z niej doskonałą okazję biznesową dla tych, którzy będą gotowi ją wykorzystać. To prawda, że kopalnie litu nie wyczerpały się jeszcze, ale jeśli popyt nadmiernie wzrośnie, stworzenie skutecznej polityki recyklingu zużytych baterii – samochodów, smartfonów i komputerów – może okazać się lukratywną inicjatywą. Od dłuższego czasu naukowcy eksperymentują z nowatorskimi metodami odzyskiwania litu i kobaltu.

We Włoszech naukowcy byli w stanie przejść z obróbki polegającej na rozdzielaniu metali za pomocą pirolizy – bardzo drogiej i szkodliwej dla środowiska ze względu na uwalnianie toksycznych gazów – do systemów o niskiej temperaturze i mniej zanieczyszczających, zdolnych do zaoszczędzenia kilku tysięcy euro za tonę odpadów. Podobne eksperymenty są przeprowadzane w innych laboratoriach, a niektóre nawet myślą o podobnych działaniach, które należy przeprowadzić na poziomie przemysłowym, w oparciu o te wyniki. Wiele z nich to innowacyjne start-upy, które mogłyby skorzystać z pomocy i wsparcia firm motoryzacyjnych i na rynku wtórnym, które z kolei będą miały łatwy dostęp do wszystkiego, co jest potrzebne do produkcji samochodów elektrycznych, zachowując swoją konkurencyjność, gdy zasoby naturalne nieuchronnie zaczną się wyczerpywać.

Wymagania energetyczne

Kolejnym nieznanym czynnikiem stojącym nad przyszłością e-mobilności jest to, czy samochody będą mniej lub bardziej „energochłonne”. W tym przypadku musimy dokonać rozróżnienia między dwoma różnymi obszarami: fazą produkcyjną i samochodami faktycznie eksploatowanymi na naszych drogach. W pierwszym przypadku, badanie przeprowadzone przez Francuską Agencję ds. Środowiska i Zarządzania Energią wyjaśnia, że chociaż e-samochody mogą pochwalić się doskonałą efektywnością energetyczną, gdy są używane – zmniejszając zależność od ropy naftowej i emisji – są one niekorzystne pod względem środowiskowym, podczas procesu produkcyjnego, zwłaszcza podczas montowania akumulatorów, w którym to momencie większość mocy jest używana do pracy z materiałami o temperaturze 400 stopni. To niedogodność, którą kilku naukowców próbowało rozwiązać od dawna, aby opracować techniki syntezy działające w niższych temperaturach.

Zupełnie inne są pojazdy, kiedy faktycznie poruszają się po drodze. Obecne wskaźniki penetracji rynku nie wydają się powodować problemów z zapotrzebowaniem na energię potrzebną do doładowania akumulatorów. Ale w scenariuszu, w którym silniki elektryczne mogłyby przewyższać liczbę tradycyjnych jednostek spalania, najważniejsze byłyby rozwiązania mające na celu zaspokojenie oczywistego wzrostu popytu. Niektóre z nich mogą być odpowiednie dla inteligentnego ładowania, wydajnych baterii, inwestycji w zaawansowane technologie, energii odnawialnej i bardziej wydajnej polityki energetycznej. Tylko wtedy unikniemy paradoksu czystych i wydajnych pojazdów elektrycznych zasilanych energią pochodzącą z elektrowni zasilanych paliwami kopalnymi.

O Autorze

Tagi artykułu

autoExpert 12 2025

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę