Pod napięciem
Jak każdy użytkownik dróg, spotykam się czasami z tamującymi ruch, nagle unieruchomionymi pojazdami. Zazwyczaj staram się pomóc, tak też było i tym razem.
Zaparkowałem auto na chodniku i podszedłem, żeby pomóc dwóm zdezorientowanym kobietom. „Jeśli nie naprawię, to przynajmniej zepchnę auto z drogi do zatoczki” – pomyślałem. Otworzyłem maskę i zacząłem szukać. Dowiedziałem się, że auto zgasło nagle, a dopiero co było u mechanika. Z reguły jednak wiele usterek nie pojawia się ot tak nagle, tylko daje o sobie znać już wcześniej. Okazało się, że i tym razem było podobnie. Na akumulatorze zamontowana była plastikowa pokrywa, na której znajduje się wprasowana blaszka z końcówkami do przykręcania przewodów idących dalej do instalacji elektrycznej, pełniąca rolę zabezpieczenia. Blaszka najwyraźniej nie miała dobrego styku, więc oczywiście była nadtopiona, ale bardziej stopiona była obudowa w okolicy trzpienia, do którego przykręcany był przewód.
Po odkręceniu przewodu i doraźnym przykręceniu go do innego terminala silnik nadal nie dał się uruchomić. Teraz przyczyna była jednak inna – akumulator się wyładował, ponieważ brak styku powodował, że alternator nie ładował go poprawnie. Tu z pomocą przyszedł taksówkarz stojący nieopodal na postoju. Wprawdzie nie miał przewodów rozruchowych, co trochę mnie zaskoczyło, ale dysponował czymś w rodzaju power banku, czyli przenośnego źródła energii. Po podpięciu go do akumulatora silnik bez problemu „zaskoczył”. Ładowanie również wróciło do normy.
W związku z wytopieniem się zabezpieczenia i kawałka obudowy wypadało poszukać przyczyny tej awarii. Okazała się banalna. Prąd lubi czystość, ale mechanik, który tu wcześniej zaglądał, chyba nie miał o tym pojęcia. Nakrętka, którą przykręcony został przewód, była zardzewiała, podobnie jak samo oczko przewodu. A przecież wystarczyłoby tylko drucianą szczotką lub małym pilnikiem oczyścić miejsce styku.
Pierwsze przymrozki już za nami, a razem z nimi pierwsze przypadki samochodów mających kłopot ze startem „na zimno”. Warto więc zadbać o to, by klemy i wszystkie miejsca kontaktu przewodów – szczególnie z nadwoziem oraz rozrusznikiem i klemami akumulatora – były dobrze oczyszczone i zabezpieczone przed korozją. Podobnie należy skontrolować przewody masy łączące silnik z nadwoziem.
Co dalej? W przypadku akumulatorów z korkami wystarczy areometr, którym można zmierzyć gęstość elektrolitu, choć najpewniejszą kontrolą jest test obciążeniowy. Jeśli ten ostatni da dobry wynik, a przewody będą w dobrym stanie, to zirytowani klienci nie będą dzwonić do warsztatuz pretensjami, że samochód im nie odpalił.