Zbieracz psich kup

Dariusz Wójcik

W PRL-u o bezrobociu czytaliśmy i słuchaliśmy w prasie i telewizji. Bezrobocie było na Zachodzie, w szczególności w znienawidzonej przez socjalistyczną propagandę Ameryce.

W bloku wschodnim każdy mógł - a nawet musiał - mieć pracę. Niewydolna gospodarka socjalistyczna była w stanie wchłonąć każdą liczbę pracowników, bo to, co jeden spartolił, następny musiał poprawiać.
Pewien satyryk zilustrował ten mechanizm na przykładzie instytucji, w której urzędnikowi spada z biurka na podłogę dokument, w związku z czym zatrudnia się kolejnego urzędnika do podnoszenia spadających dokumentów. Różniło się to diametralne od sytuacji poza blokiem wschodnim. Rodzimy artysta wędrował pewnego razu Manhattanem i kiedy skończył palić papierosa, zaczął się rozglądać za koszem na śmieci. Wówczas podszedł do niego zamiatacz ulic i powiedział: „Rzuć to tu. Nie zabieraj mi pracy".
Polskiemu urzędnikowi nie zależało na dokumencie, który mu upadł, bo wiedział, że ktoś go w końcu podniesie. A amerykański zamiatacz walczył o każdy niedopałek, żeby utrzymać pracę. Socjalizm się skończył. Wraz z wolnym rynkiem pojawiło się bezrobocie. Rządy poszczególnych państw walczą z tym zjawiskiem na różne sposoby. Walka może być faktyczna lub fikcyjna. W pierwszym przypadku polega na przykład na organizowaniu szkoleń podnoszących lub zmieniających kwalifikacje osób pozbawionych pracy, a w drugim może polegać dla przykładu na manipulowaniu danymi statystycznymi. Ciekawą, kombinowaną metodę zastosowano właśnie w Czechach. Po dwóch miesiącach pobierania zasiłku bezrobotny chcący utrzymać ten status będzie musiał pracować społecznie po dwadzieścia godzin tygodniowo. Wskazaną pracę musi podjąć każdy - niezależnie od wykształcenia i wykonywanego poprzednio zawodu. Czeskie media wyostrzają problem, koncentrując się przede wszystkim na zamiataniu ulic, ze szczególnym uwzględnieniem sprzątania psich nieczystości. Jest oczywiste, że część bezrobotnych zrezygnuje z zasiłków, żeby tylko nie zbierać psich kup, co automatycznie poprawi statystyki. W Czechach w walkę z psimi kupami zaangażował się rząd. W Polsce zajmowali się tym dotychczas artyści. Satyryk Marek Raczkowski zainwestował kiedyś w pudełko wykałaczek i arkusze białej oraz czerwonej folii. Sporządził z tego miniaturowe flagi biało-czerwone, które wspólnie z artystką Agnieszką Brzeżańską powtykał w ramach happeningu w psie kupy na warszawskich trawnikach. Akcja nagłośniona w TOK FM wywołała „gównianą aferę".
Spośród prac Raczkowskiego najwyżej cenię minikomiks z następującym dialogiem: - Co robisz, chłopczyku? - Zbieram psie kupy. - To bardzo ładnie, ale tu jedną zostawiłeś. - Taką już mam.

Cezary Kruk

autoExpert 12 2025

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę