W Polsce jak kto chce
Dariusz WójcikRosnące ceny paliwa skłaniają kierowców do szukania sposobów na zminimalizowanie kosztów jazdy.
Najmniej kontrowersji wzbudza eco driving, choć wymaga od prowadzącego umiejętności i dyscypliny. W skrócie: polega to na takim prowadzeniu pojazdu, aby zużycie paliwa było jak najmniejsze.
Inne sposoby na poczynienie oszczędności to wspólne dojazdy z sąsiadami, częstsze korzystanie z komunikacji miejskiej oraz jazda na rowerze. Pierwsze opiera się na układach dobrosąsiedzkich, drugie jest proekologiczne, a trzecie - prozdrowotne. W każdej z tych sytuacji odnosimy inną korzyść, możemy więc wybrać sposób, który najbardziej nam odpowiada.
Dalej jest już tylko szara strefa. Ceny paliwa u naszych wschodnich sąsiadów są o połowę niższe niż w Polsce. Niektórzy mieszkańcy rejonów przygranicznych jeżdżą na wschód codziennie. Kupują tam zamówione przez sąsiadów artykuły spożywcze i tankują baki do pełna. Po powrocie odsprzedają zakupione produkty oraz nadmiarowe paliwo.
Część operatorów turystycznych zrobiła z przemytu paliwa dodatkowe źródło dochodów. Organizują oni tanie wycieczki weekendowe na Wschód. Turystów wiozą specjalnie zmodyfikowane autobusy z powiększonymi zbiornikami paliwa. Dla przykładu: autobus z bakiem o pojemności 1500 litrów spala na trasie z Krakowa do Lwowa i z powrotem 170 litrów. Po powrocie można spokojnie sprzedać 1000 litrów paliwa, zarabiając po dwa złote na litrze, a jeszcze zostanie zapas na następny wyjazd.
Na pozór państwo słabo sobie radzi z szarą strefą, ale tylko na pozór. W momencie, kiedy piszę te słowa, trwa strajk celników na granicy z Ukrainą. Celnicy chcą takich samych przywilejów, jakie mają inne służby mundurowe, i stosują strajk włoski, czyli kontrolują wszystkich zgodnie z obowiązującymi instrukcjami. W rezultacie na przejściach tworzą się gigantyczne zatory. Państwo stworzyło nieżyciowe przepisy, celnicy stosują je z żelazną konsekwencją, a przemytnicy paliwa, zamiast przemierzać granicę w tę i we w tę, stoją w niekończących się kolejkach. Wniosek: państwo poradziło sobie z szarą strefą na granicy.
Rozwój naszego systemu prawnego przechodził przez kilka etapów. Tuż po transformacji prawo było niedostosowane do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. Korzystali na tym ci, którzy potrafi li znaleźć w nim luki. Później prawo było zmieniane pod dyktando różnej maści lobbystów. Luki były implementowane w systemie z premedytacją. Obecny gąszcz przepisów przerasta wszystkich. Nikt go nie ogarnia, choć każdy może coś na nim ugrać. Jak głosi popularne powiedzenie: „Musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce".
Cezary Kruk


