Naprzód, Włochy!
Dariusz WójcikOd 2003 roku zakłady samochodowe w Tychach produkowały rocznie ponad 200 tys. modeli pand, co stanowiło połowę produkcji polskiej fabryki Fiata. Sześć tysięcy pracowników tyskiej fabryki wytwarzało tyle pojazdów, co 20 tys. zatrudnionych w kilku włoskich fabrykach koncernu.
Nic więc dziwnego, że przed dwoma laty Fiat zdecydował, iż nową wersję pandy będzie produkował we wspomnianej fabryce nieopodal Neapolu, na którą wydał od tego czasu około 800 mln euro. Będzie co prawda mniej wydajnie, ale za to dużo drożej. Jak stwierdził szef koncernu, Sergio Marchionne: „Mamy obowiązek preferować kraj, w którym są korzenie Fiata. Nasz wybór, by produkować pandę w Pomigliano d'Arco, nie był oparty na zasadach ekonomii ani na zasadach racjonalności".
Z takimi argumentami nie sposób dyskutować, co nie znaczy, że sytuacja była patowa od początku i że nic nie dało się zrobić. Tym bardziej, że jest precedens. Dwa lata temu Nicolas Sarkozy obiecał publiczną pomoc dla francuskich koncernów motoryzacyjnych pod warunkiem, że wrócą z produkcją do Francji. Z kontekstu jego wypowiedzi wynikało, że ma na myśli koncern Peugeot-Citroën (PSA), który wytwarza auta między innymi w Czechach.
Przewodzący wówczas Unii Europejskiej premier Czech, Miroslav Topolanek, domagał się zwołania szczytu w tej sprawie. Wokół sprawy powstał szum i w efekcie PSA nie tylko nie wycofało się z Czech, ale jeszcze zwiększyło produkcję na Słowacji. Wynika z tego, że gdy nie da się dyskutować, należy krzyczeć. Ten, kto będzie głośniejszy, wywoła większy rezonans i postawi na swoim. Ponieważ jednak nie krzyczeliśmy, gdy była po temu pora, teraz jedyna nasza nadzieja we włoskich związkowcach. Po tym, jak Fiat wystąpił ze stowarzyszenia pracodawców Cofi ndustria, aby uwolnić się od wynegocjowanych przez nie układów zbiorowych, związkowcy przeprowadzili strajk ostrzegawczy. Jeśli pójdzie za tym fala dalszych strajków, Tychy mogą okazać się atrakcyjniejsze od Pomigliano d'Arco. Forza Italia!
Cezary Kruk


