Naprzód, Włochy!

Dariusz Wójcik

Od 2003 roku zakłady samochodowe w Tychach produkowały rocznie ponad 200 tys. modeli pand, co stanowiło połowę produkcji polskiej fabryki Fiata. Sześć tysięcy pracowników tyskiej fabryki wytwarzało tyle pojazdów, co 20 tys. zatrudnionych w kilku włoskich fabrykach koncernu.

Godzina pracy polskiego robotnika kosztowała 7,52 euro, podczas gdy włoski robotnik kosztował 27,69 euro. Byliśmy ponad trzy razy wydajniejsi i ponad trzy i pół raza tańsi od Włochów. Poza tym Fiat Auto Poland korzystał z pomocy publicznej. Od powstania w 1992 roku do roku ubiegłego spółka ta nie płaciła podatku dochodowego. W zamian za to wypłaciła 1,5 mld zł centrali w Turynie i zainwestowała 2 mld euro w produkcję w Tychach nowych modeli aut. Zysk z tej produkcji konsumowali europejscy dilerzy Fiata. Koniec końców, fabryka w Tychach szczyci się uzyskanym w 2007 roku prestiżowym certyfi katem „World Class Manufacturing" (WCM), który jako pierwsza we Włoszech ma uzyskać fabryka Fiata Pomigliano d'Arco pod Neapolem.

Nic więc dziwnego, że przed dwoma laty Fiat zdecydował, iż nową wersję pandy będzie produkował we wspomnianej fabryce nieopodal Neapolu, na którą wydał od tego czasu około 800 mln euro. Będzie co prawda mniej wydajnie, ale za to dużo drożej. Jak stwierdził szef koncernu, Sergio Marchionne: „Mamy obowiązek preferować kraj, w którym są korzenie Fiata. Nasz wybór, by produkować pandę w Pomigliano d'Arco, nie był oparty na zasadach ekonomii ani na zasadach racjonalności".

Z takimi argumentami nie sposób dyskutować, co nie znaczy, że sytuacja była patowa od początku i że nic nie dało się zrobić. Tym bardziej, że jest precedens. Dwa lata temu Nicolas Sarkozy obiecał publiczną pomoc dla francuskich koncernów motoryzacyjnych pod warunkiem, że wrócą z produkcją do Francji. Z kontekstu jego wypowiedzi wynikało, że ma na myśli koncern Peugeot-Citroën (PSA), który wytwarza auta między innymi w Czechach.

Przewodzący wówczas Unii Europejskiej premier Czech, Miroslav Topolanek, domagał się zwołania szczytu w tej sprawie. Wokół sprawy powstał szum i w efekcie PSA nie tylko nie wycofało się z Czech, ale jeszcze zwiększyło produkcję na Słowacji. Wynika z tego, że gdy nie da się dyskutować, należy krzyczeć. Ten, kto będzie głośniejszy, wywoła większy rezonans i postawi na swoim. Ponieważ jednak nie krzyczeliśmy, gdy była po temu pora, teraz jedyna nasza nadzieja we włoskich związkowcach. Po tym, jak Fiat wystąpił ze stowarzyszenia pracodawców Cofi ndustria, aby uwolnić się od wynegocjowanych przez nie układów zbiorowych, związkowcy przeprowadzili strajk ostrzegawczy. Jeśli pójdzie za tym fala dalszych strajków, Tychy mogą okazać się atrakcyjniejsze od Pomigliano d'Arco. Forza Italia!

Cezary Kruk

autoExpert 12 2025

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę