Cezary Kruk: Marsjanie atakują!

Jak powszechnie wiadomo: mężczyźni są z Marsa, a kobiety – z Wenus. W gruncie rzeczy ludzkość zawsze podzielała ten pogląd, ale dopiero John Gray wyraził go zgrabnie w książce pod takim właśnie tytułem. Mało kto czytał tę książkę, ale też mało kto nie kojarzy tego tytułu, nawet jeśli nie przeczytał go samodzielnie, a jedynie zasłyszał z trzeciej ręki.
Oczywiście tytułowa myśl to kompletna bzdura. Takie, dajmy na to, Walkirie pędziły po polach bitew na skrzydlatych koniach, uzbrojone we włócznie i tarcze, aby odprowadzić poległych do Walhalli – pałacu Odyna o 540 bramach, przez które ramię w ramię mogło przejść jednocześnie 800 wojowników. Z kolei Amazonki tworzyły kobiecą społeczność wojowniczek i gromiły znacznie liczebniejsze męskie armie. Amazonki były do tego stopnia oddane wojnie, że obcinały swe prawe piersi, aby nie przeszkadzały im w napinaniu łuków. Dla odmiany Baldur był bogiem piękna, dobra i mądrości, a Apollo – bogiem piękna, prawdy i porządku.
A zatem: nie jest prawdą, że mężczyźni są z Marsa (planety boga wojny), a kobiety – z Wenus (planety bogini piękna i miłości), ale stereotyp ten jest na tyle mocno ugruntowany w naszej kulturze, że mam małe szanse na to, aby przekonać kogokolwiek do tego, by go porzucił.
Tak się składa, że pochodzę z planety Fnord (ojczyzny nonsensu i absurdu), mogę zatem spojrzeć obiektywnie na mężczyzn i kobiety, skąd by nie byli, bo mam do nich odpowiedni dystans. W tej chwili patrzę właśnie na poprzedni rok i widzę, że w Polsce co czwarty wypadek drogowy spowodowały kobiety, a pozostałe trzy wypadki na cztery – mężczyźni. Mężczyźni byli też skuteczniejsi od kobiet w zabijaniu w wypadkach kogoś lub siebie. Kobiety zabijają raz na dwadzieścia pięć wypadków, a mężczyźni – raz na jedenaście, czyli są ponad dwa razy lepsi w zabijaniu. Nie da się tego wyjaśnić różnicą liczby kierowców obu płci, bo prowadzących kobiet jest u nas dziewięć milionów, a mężczyzn – jedenaście, czyli więcej, ale nie na tyle, żeby usprawiedliwić ich skuteczność.
Główną przyczyną wypadków drogowych jest nadmierna lub niedostosowana do okoliczności prędkość. Mężczyznom szybka jazda kojarzy się z mocnymi wrażeniami, imponowaniem innym i pokazem siły, czyli – w sumie – ze stereotypowo pojmowaną męskością (Mars). Muszą oni być bardzo znudzeni, niedowartościowani i słabi, że uciekają się do takich substytutów, aby poudawać przed innymi, że są prawdziwymi mężczyznami.
Kobiety jeżdżą wolniej i ostrożniej, ale też używają samochodów do podkreślenia swej kobiecości (Wenus). Samochód, który podnosi wartość kobiety, musi należeć do mężczyzny i być odpowiednio luksusowy. Takie, powiedzmy, Ferrari LaFerrari – koniecznie czerwone – do tego stopnia podnosi męskość prowadzącemu je mężczyźnie i kobiecość siedzącej obok kobiecie, że już właściwie nic więcej nie muszą robić, aby identyfikować się ze swymi płciami.
Tak więc samochody pełnią bardzo ważną funkcję kulturową, bo pozwalają mężczyznom poczuć się mężczyznami, a kobietom – kobietami. Wypadek od czasu do czasu, to już jest cena, którą płacimy za dobre samopoczucie kierowców i ich pasażerów oraz powszechną wiarę w stereotypy.