Klient, który chciałby skorzystać z najlepszej opcji, musiałby kupić samochód marki Kia (siedem lat gwarancji ogólnej) z nadwoziem Mercedesa (trzydzieści lat gwarancji) i lakierem położonym przez Volvo (od ośmiu do dwunastu lat gwarancji).
Ponieważ jednak Kia określa górny limit przebiegu, auto marzeń tej marki musiałoby być wyprodukowane - dajmy na to - przez Fiata, który nie limituje przebiegu. Rynek motoryzacyjny przeżył już różne fuzje, więc i taka jest możliwa, choć jej prawdopodobieństwo należy ocenić jako znikome.
Co gorsza, gdy przyjrzeć się warunkom gwarancji z bliska, okazuje się, że siedmioletnia gwarancja ogólna nie obejmuje wszystkich podzespołów, ponieważ niektóre - na przykład amortyzatory - mają krótszą gwarancję. Na domiar złego koncerny motoryzacyjne robią dużo, żeby nie wywiązać się z zobowiązań, które same na siebie nakładają. Jeden z producentów samochodów dorobił się nawet profilu na Facebooku, na którym rejestrują się klienci mający problemy z egzekwowaniem gwarancji. Firmą tą zainteresował się też Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Na stronie UOKiK możemy przeczytać: „Informacje na temat zakresu gwarancji na samochody marki KIA, podawane w oficjalnym serwisie internetowym koncernu motoryzacyjnego, wprowadzały konsumentów w błąd".
Poza tym różni producenci wyłączają z gwarancji wybrane części. Dla przykładu: Peugeot nie naprawia w ramach gwarancji pękniętych szyb, usterek nadwozia, wadliwej tapicerki i niektórych elementów podwozia, a Fiat nie naprawia elementów zawieszenia. Teoretycznie należałoby przed zakupem auta zapoznać się z warunkami określonymi w jego książce gwarancyjnej. W praktyce okazuje się jednak, że i to nie wystarczy, bo poza ścisłymi zapisami wciąż zostaje szerokie pole do interpretacji. Niektóre autoryzowane serwisy potrafią odmawiać napraw gwarancyjnych, podając fałszywe - nieobjęte gwarancją - przyczyny usterki, albo uzasadniając odmowę rzekomo wadliwą eksploatacją pojazdu przez kierowcę. W takich sytuacjach jedynie bardzo zdeterminowany klient jest w stanie wyegzekwować należne mu prawa.
Ale zamiast zawracać sobie głowę wynajmowaniem rzeczoznawców, wysyłaniem skarg do UOKiK i tak dalej, pokrzywdzony klient może podzielić się swoimi doświadczeniami z innymi użytkownikami serwisów społecznościowych. Ogłaszany za ich pośrednictwem czarny piar na dłuższą metę może okazać się najskuteczniejszą bronią w walce o przysługujące klientom prawa.
Cezary Kruk