Od kiedy jeżdżę własnym samochodem, płacę za niego ubezpieczenie i udaję się na przeglądy do stacji kontroli pojazdów. Jeszcze do niedawna badanie trwało dość krótko – diagnosta właściwie sprawdzał numer VIN, odczytywał numer silnika, wchodził pod auto, kontrolował, czy nie ma dziur w podłodze i sprawdzał hamulce.